sobota, 22 stycznia 2011

Skad sie wziely suplementy?

Skąd się wzięły suplementy

Dawniej żadnych suplementów człowiek nie potrzebował do niczego, aż tu nagle się pojawiły i okazały się nam rzekomo niezbędne... Czy sądzicie, że suplementy ktoś zaczął produkować w trosce o Wasze zdrowie? Naiwny zapewne pomyśli, że tak, ale realista wie, że to tylko interes, o tyle intratny, bo surowiec do produkcji tych paraleków producenci otrzymują za darmo. Otóż wraz z rozwojem produkcji różnego rodzaju soków owocowych powstał problem z odpadami poprodukcyjnymi w postaci wytłoczyn. Ktoś obrotny wpadł na pomysł, by wyciągnąć z nich także te substancje, których poprzez tłoczenie pozyskać się nie da, a jedynie w specjalnym procesie technologicznym, przy użyciu odczynników chemicznych. Proces ten jest niemal identyczny jak produkcja cukru w kostkach, z tą różnicą, że suplementy dodatkowo pakuje się do kapsułek. Ponieważ jest to produkcja bardzo opłacalna, rynek szybko został zarzucony rozmaitymi paralekami pochodzenia naturalnego, dla zmyłki zwanymi suplementami diety (po to by ograniczyć koszty uzyskania atestu leku).
I tak oto pojawiły się rozmaite witaminy pozyskiwane tą drogą z wytłoczyn jabłek i winogron, amigdalina z wytłoczyn jabłek i śliwek, olej z wytłoczyn winogron, oraz szereg innych substancji pochodzenia naturalnego, pozyskiwanych metodami chemicznymi.

Ile pic?

Ile człowiek powinien pić

Żywy organizm to nie pralka frania, w której przy użyciu wody można wypłukiwać proszek użyty do prania. Każdy żywy organizm ma specjalne układy wydalnicze, a woda, jeśli jest do tego potrzebna, to tylko w takiej ilości, którą dyktuje nam organizm pragnieniem. Nadmierna ilość wody wiąże się z dodatkowym obciążeniem układów wydalniczych, szczególnie moczowego.
Organizm nie może sobie pozwolić na wydalenie nadmiaru wypitej wody w postaci niezmienionej, gdyż w połączeniu z odpowiednią temperaturą panującą w układzie moczowym stanowiłaby ona doskonałe środowisko dla rozwoju niekorzystnej mikroflory, szczególnie pleśni. By temu zapobiec, organizm wydalaną wodę musi zakwasić. Ponieważ w wypijanej wodzie nie dostarczamy żadnych elektrolitów, organizm jest zmuszony pobierać je z zapasów tkankowych, które w połączeniu z równie idiotycznym zakazem używania soli kuchennej (głównego źródła sodu) kurczą się bardzo szybko. Tym sposobem wypłukujemy ze swojego ciała istotne dla utrzymania homeostazy elektrolity, głównie sód i potas, a gdy ich braknie, także magnez. Toteż nie ma co się dziwić, że po pewnym czasie tej medycznej "kuracji" odczuwamy objawy niedoboru elektrolitów - arytmię serca, skoki ciśnienia, wahania nastroju, obrzęki limfatyczne, spadek ogólnej kondycji organizmu. Medycyna oczywiście dysponuje stosownymi lekami usuwającymi te nieprzyjemne objawy, a o to wszak w tym wszystkim chodzi, bowiem jest to ważny element utrzymania dostatecznej ilości populacji Homo patiens.
Tutaj nasuwa się pytanie: dlaczego zatem tak wielu ludzi daje posłuch tym durnym, szkodliwym nakazom? Także w tzw. medycynie naturalnej takie zalecenia są na porządku dziennym, chociaż w naturze żadne stworzenie nie postępuje w ten sposób - nie pije podług instrukcji, tylko wtedy, gdy chce mu się pić, i tylko do zaspokojenia pragnienia. Chodzi tutaj, jak to w medycynie, o uzyskanie doraźnej poprawy samopoczucia - złudzenie zdrowia. Otóż rozcieńczając wodą krew uzyskujemy niskie stężenie krążących w niej toksyn (swoisty toksynokryt*), a więc doraźną poprawę samopoczucia. Pacjentom to w zupełności wystarczy, by uwierzyć w te bzdurne zalecenia, a gdy ten doraźny objaw połączą z bałamutną teorią pralki frani, to na własną rękę zwiększają ilość wypijanej wody do trzech, a bywa nawet, że do trzech i pół litra wody dziennie.
*Toksynokryt to hipotetyczna jednostka określająca procentowe stężenie we krwi toksyn (zależne od nawodnienia krwi) - analogicznie do hematokrytu określającego procentowe stężenie erytrocytów we krwi, zależne od jej nawodnienia.

piątek, 21 stycznia 2011

Pozywienie lekarstwem?

Pożywienie lekarstwem?

Mit: Niech twoje pożywienie będzie dla ciebie lekarstwem.
Te słowa przypisują Hipokratesowi profani – dietetycy i dilerzy suplementów diety, stawiając na końcu kropkę. W rzeczywistości ta piękna sentencja Hipokratesa ma drugi człon mówiący, że twoje lekarstwo powinno być (także) twoim pożywieniem. Współistnienie obu członów sentencji wyraźnie wskazuje, że autor, prekursor profilaktyki zdrowotnej, nie miał na myśli modnych dzisiaj chorobotwórczych diet, które trzeba suplementować, by się nie pochorować. W rzeczy samej sentencja ta jest fundamentalnym prawem profilaktyki zdrowotnej, istotą której jest zapobieganie chorobom poprzez utrwalenie prawidłowych wzorców zdrowego stylu życia. A co może być ważniejszego w zdrowym stylu życia od prawidłowego odżywiania? Przecież każdy głupi wie, że nieprawidłowe odżywianie wiedzie ku chorobie, a więc potrzebie zażywania leków, z czego bardzo cieszą się lekarze, aptekarze, dietetycy i dilerzy suplementów. Przed nimi właśnie przestrzega Hipokrates radząc: Niech twoje pożywienie będzie dla ciebie lekarstwem, a twoje lekarstwo twoim pożywieniem. Warto zwrócić uwagę, że owe dwa zdania sentencji są równorzędne, a więc można zamienić ich kolejność, a sentencja nadal zachowa ten sam sens: – Niech twoje lekarstwo będzie dla ciebie pożywieniem, a twoje pożywienie twoim lekarstwem. Konkludując, sens przesłania Hipokratesa jest następujący: – Jeśli jesz źle, to żadne lekarstwo ci nie pomoże, a jeśli jesz dobrze, to żadne lekarstwo nie jest ci potrzebne. Prawidłowe odżywianie to nie jakieś tam wyimaginowane diety czy suplementy, tylko odżywianie zgodne z zasadami zdrowego odżywiania.
Dlaczego oni to robią? Dlaczego tak bezczelnie profanują słowa Hipokratesa? Robią to, by wyłudzić od łatwowiernych pieniądze, sprzedając im chorobotwórcze diety albo szkodliwe leki, dla niepoznaki zwane suplementami diety pochodzenia naturalnego. A że potrzeby stosowania niedorzecznych diet czy jakichś suplementów w żaden logiczny sposób uzasadnić nie sposób, trzeba podeprzeć się jakimś autorytetem, najlepiej największym – samym Hipokratesem. Nic to, że Hipokrates fałszowania objawów chorobowych nie pochwalał. Przecież można to i owo przekręcić – wyrwać z kontekstu, trochę dołożyć od siebie – i cudzy dorobek wykorzystać dla własnego interesu. Wyciągam te wnioski z autopsji, ponieważ także moje artykuły z tego portalu bywają wykorzystywane w ten niecny sposób, a więc odwrotnie do intencji autora. Obecnie ma to miejsce tutaj i tutaj.